Przeprosiny z maszyną do szycia ...

Kiedyś dzień bez uszycia czegoś był dniem straconym. Szyłam bardzo dużo bo to lubiłam, szyłam z potrzeby chwili, szyłam bo mnie sytuacja ,,zmusiła,,. Po ,,wykończeniu,, dwóch dobrych maszyn szyłam coraz mniej aż przestałam (sporadyczne zrywy się nie liczą).

Moja przygoda z maszyną zaczęła się w dzieciństwie przeszyciem palca (babcina maszyna Minerva). Potem było szycie ubranek dla lalek. W podstawówce uszyłam pierwszą spódnicę (wyjątkowo fachowo), fartuch i koszulę nocną. No i wciągnęło mnie. W ogólniaku uszyłam profesjonalnie spódnicę z wyjątkowo skomplikowanego wykroju.

Mimo skończonych kilku kursów krawieckich (w tym dwóch korespondencyjnych) krawcową nie zostałam :)

Nie powtórzę już tego szyciowego festiwalu sprzed lat ale dla relaksu, dla przyjemności i ze względów praktycznych od czasu do czasu ponaciskam na pedał maszyny :)

Dzisiaj uszyłam zwykłą, najzwyklejszą torbę na zakupy. 

Trafiłam na nową zabawę u RENI, związaną z szyciem więc się przyłączę. Akurat tematem w maju jest zwykła torba.

Wytyczne pasują bo i szew bieliźniarski i przyszycie/wzmocnienie uchwytów na ,,kopertę,, u mnie jest.

(klik)

Właściwie to ja co innego zaczęłam szyć a torba w międzyczasie.

Kolejne kapelusiki też ,,się robią,, :)

Wracając jeszcze do torby (dzisiaj przetestowana) to zbyt się nie wysiliłam ale miała być prosta, więc jest prosta :) Kiedyś szyłam bardziej wypasione. Tutaj kilka z nich.